KOCIE HISTORIE W 2013 r

Z każdym nowym rokiem w naszej Fundacji radości przeplatają się ze smutkiem i bólem. Największe kłopoty mamy z kotami, które nie miały domu i jedzenia. Wyniszczone, bardzo chore na granicy śmierci. Walczymy o ich zdrowie zawsze do końca.
Zuza, bezdomna malutka młoda kotka siedziała w metalowej klatce wystawiona na pokaz w jednej z Klinik Weterynaryjnych w Zgierzu. Nie miała szczęścia. Nikt jej nie wziął do domu. Jest teraz z nami.
Niunia jest już drugim kotem wziętym z baru w lesie. Malutka 3-4 miesięczna przywieziona do baru, przez właściciela baru. Miała być głodna i uczyć się łowić myszy. Miejsca do spania nie miała. Przyzwyczaiła się być blisko baru, żeby czasem coś dostać do jedzenia. Na szczęście był czerwiec, a co zimą? W zimie mogła znaleźć schronienie w stercie drewna zwalonego obok baru.
Asia Po niedługim czasie właściciel baru przywiózł następną kotkę. Los Asi (bo tak ją nazwaliśmy) miał być taki sam. Jest także u nas.
Jasio- biało-rudy bezdomny (po śmierci swojego pana został wyrzucony z domu). O Jasia zadbała właścicielka małego wiejskiego sklepu w Rosanowie. Dostawała jedzenie punktualnie o 19-tej. Wyglądał bardzo dobrze. Jest zdrowy. Jest wykastrowany, zaszczepiony i ma dom.
Kazika prawdopodobnie nam podrzucono. Widzieliśmy że krążył obok naszego domu. Znalazł miejsce gdzie karmię koty wiejskie i zupełnie dzikie w rozwalonej szopie w lesie. Przypadkowo tam zajrzałam a Kazik właśnie tam pożywiał się. Nie uciekał. Pozwolił się dotknąć, pogłaskać i zabrać podstępnie do domu. Wkrótce razem z Jasiem był wykastrowany i zaszczepiony.
Dwa piękne koty wyrzucone przywieźli nam znajomi. Były w dobrej kondycji i na pewno kiedyś miały dom.
Czarnuszka czarna prawie rasowa z oczyma w kolorze ciemnego błękitu i Łatka czarno-biała spokojna i bardzo miłą. Obie były natychmiast przebadana na obecność białaczki i zaszczepione.
Jestem szczęśliwa kiedy wszystkie koty są zdrowe i nic im nie zagraża, gorzej kiedy muszę pożegnać któregoś z moich ukochanych kotów.
Tak się wydarzyło w maju tego roku. Zazieleniło się w lesie, pojawiły już pierwsze kwiaty. W naszej wolierze baraszkują koty, a mojego Bartusia-Bajeczki już nie ma. Prawie nie chorował,, był szczęściarzem. Bajusia przyganęliśmy w 2002r. Mieszkał z nami jeszcze w starym domu. Był naszym ukochanym kotem, najbardziej wyróżnionym a potem ozdobą strony internetowej.
Po Bajusiu umarł nasz 10 letni Porudek bardzo chory na nerki. Leczyliśmy go długo. Niestety.
Potem umarła Tunia, kotka mojej przyjaciółki Zosi, która przywiozła do nasz w 2010 roku swoje koty gdy zachorowała. Tunia była jej najstarszym i najukochańszym kotem. Spokojna niekłopotliwa była bardzo szczęśliwa u nas.
Największa strata i największy ból i smutek, który mnie spotkał w 2013 roku to śmierć czternastoletniego ukochanego „Kocielinki”. Ten był królem moich wszystkich kotów. Długo będę o nim myśleć i pamiętać.